Uff. Skończyłem. Prawie 1000 stron i tak naprawdę, to nie wiem o co w niej chodziło. Po co ją czytałem? To książka o wszystkim i niczym. To tak, jakbym podsłuchał swoich sąsiadów na całej ulicy i opisał moment ich życia w tym dniu, w książce, dodając trochę filozofii i historii powszechnej. Nie wiem czy to jest dobra literatura. "Znawcy" mówią, że tak, ale ja im nie wierzę. Bo nie wierzę również, że ktokolwiek by potrafił ją streścić, opisać z głowy poszczególne sceny i historie. W niej nie po prostu żadnej akcji. Ta książka to jest relacja ze stanu psychicznego autora, który pisał ją przez kilka lat, a udaje że to się wydarzyło w jednym dniu. To literatura dla ludzi co mają za dużo czasu. A ja go mam.