Moskwa-Pietuszki
Miało być tak trochę dla odmiany, dla rozrywki, w ramach klimatów rosyjskich. Wrzuciłem na ruszt dawno nie używanego iPoda i odsłuchałem audiobook-a "Moskwa-Pietuszki" w genialnej interpretacji Romana Wilhelmiego. Nie dość, że sama książka jest niezwykła to w wykonaniu nieśmiertelnego Dyzmy, wręcz obezwładniająca. Na początku bawi i wręcz śmieszy. Ale z czasem zaczyna przerażać. I ten koniec... Brrrrr.
Chyba tylko Rosjanin mógł coś takiego napisać. Chlanie, majaki, kac, rzyganie, wizje, filozofowanie... Co prawda, my Polacy też za kołnierz nie wylewamy, ale nie doczekaliśmy się jeszcze takiej ekspiacji za picie wódy. Bo tak to chyba należałoby wytłumaczyć. Autor próbuje odpokutować za największą rosyjską namiętność, czyli pijaństwo. Ale czy jemu się to udało? No nie wiem. Trochę się tej książki zląkłem, i to pomimo paru krzyżyków na karku i doświadczenia w dorastaniu w "komunie", gdzie to był też sport narodowy. My też mamy swoje "Pod mocnym aniołem" Pilcha, ale z całym szacunkiem dla Pana Jerzego, to jednak nie ten poziom! A Wilhelmi? No cóż. Jaka szkoda, że tacy wielcy aktorzy tak szybko odchodzą...
Chyba tylko Rosjanin mógł coś takiego napisać. Chlanie, majaki, kac, rzyganie, wizje, filozofowanie... Co prawda, my Polacy też za kołnierz nie wylewamy, ale nie doczekaliśmy się jeszcze takiej ekspiacji za picie wódy. Bo tak to chyba należałoby wytłumaczyć. Autor próbuje odpokutować za największą rosyjską namiętność, czyli pijaństwo. Ale czy jemu się to udało? No nie wiem. Trochę się tej książki zląkłem, i to pomimo paru krzyżyków na karku i doświadczenia w dorastaniu w "komunie", gdzie to był też sport narodowy. My też mamy swoje "Pod mocnym aniołem" Pilcha, ale z całym szacunkiem dla Pana Jerzego, to jednak nie ten poziom! A Wilhelmi? No cóż. Jaka szkoda, że tacy wielcy aktorzy tak szybko odchodzą...